Z Bydgoszczy jeszcze w szarówce wyjeżdżam dostrzeżoną na Google StreetView asfaltową drogą rowerową prowadzącą przez Trzciniec do Ciela.
Całkiem przyjemna, choć asfalt jednak gorszy niż na jezdni (tam jest supergładko). No i kiepski, właściwie nie do użytku (choć na szczęście bardzo krótki) odcinek pieszorowerowy w samym Trzcińcu. Poza tym spoko - można jechać z przyjemnością.
Z Brzozy do Łabiszyna wiedzie dość tłoczna szosa, więc i tu postanowiono wygonić z niej rowerzystów (dla ich bezpieczeństwa na pewno).
O ile w Kobylarni jeszcze da się jechać asfaltową ścieżką, to już przed i za wsią ma ona postać leśnej ścieżki, z której korzystać w jeździe komunikacyjnej raczej się nie da.
Dalsza jazda dość nudna, nawet wiatr przeszkadza mniej niż się spodziewałem. Nic dziwnego, że za atrakcję należy uznać wielkie coś widoczne daleko na horyzoncie.
W tej chwili jeszcze nie wiem, co to za konstrukcja, ale robi wrażenie - musi być ogromna.
Za Barcinem skręcam na zachód i przestaję narzekać na nudę, bo trzeba skupić się na walce z potwornym wmordewindem.
Sił ubywa, więc prędkość spada, w końcu dochodzi do tego, że z wielkim wysiłkiem udaje mi się osiągnąć jakieś 16-18 km/h. Masakra. Najgorzej jest w Młodocinie, kiedy oprócz wiatru trzeba pokonać długi podjazd.
Kiedy już jestem na górze, nie mam siły na nic. Na szczęście, jest mały wiejski sklepik, więc korzystam z okazji i robię sobie przerwę na banany i pączka.
Do Żnina jedzie się już trochę lżej, a gdy skręcam na południe, jest jeszcze lepiej. Tak się rozpędzam z tą jazdą na południe, że ląduję w Wenecji.
Przez chwilę zastanawiam się, czy nie zajechać do muzem wąskotorówki i Biskupina, ale jednak stwierdzam, że na zwiedzanie nie mam czasu, a przez płot to nic pewnie nie zobaczę. Innym razem. Dzisiaj muszą wystarczyć gminy.
W Gąsawie zatrzymuję się na chwilę na ładnym ryneczku i robię sobie przerwę na kanapkę. Wiem, że to na dziś koniec walki z wiatrem - teraz czeka mnie przyjemna jazda do Inowrocławia. I rzeczywiście - jedzie się teraz dużo lżej, choć o kosmicznych prędkościach nie ma mowy.
Właściwie aż do Pakości nic ciekawego, dopiero przed miastem na horyzoncie znowu dostrzegam to wielkie coś widziane z okolic Barcina.
A kawałek dalej mam zwidy - kolejka linowa? Tutaj?? Gdy podjeżdżam bliżej, okazuje się, że to rzeczywiście kolejka linowa, tyle że towarowa.
Wagoniki z urobkiem (jakieś gruz skalny) zmierzają od tego wielkiego czegoś z poprzednich zdjęć i nikną w oddali.
Kilka kilometrów dalej wiem więcej - wagoniki pokonują Jezioro Pakoskie i znikają w jakimś ogromnym zakładzie przemysłowym.
Dopiero w domu przeczytam sobie, czym było wielkie coś (cementownia w Bielawach i kamieniołom w Piechcinie) i ten zakład przemysłowy (Janikosoda). A i znalazło się parę informacji o
kolejce.
Sam również muszę dostać się na drugi brzeg jeziora. Myślałem, że jazda groblą będzie choć trochę atrakcyjna, jednak ewentualne widoki skutecznie przesłania wysoki nasyp kolejowy,
Za Janikowem przebijam się przez jakieś wioski, mijam jakieś śmierdzące i parujące osadniki i w końcu dojeżdżam do Inowrocławia. Tu kusi mnie ulica, którą zabrano samochodom i oddano pieszym i rowerzystom. I tak przeskakuję tory i dość przypadkowo ląduję w inowrocławskim uzdrowisku. Wprawdzie najpierw miałem kupić bilet na pociąg powrotny, ale skoro już tu jestem...
Pierwszy raz widzę tężnię z bliska. Nie mam jednak zbyt dużo czasu, więc tylko zaglądam do środka i przyglądam się z bliska konstrukcji.
Uleczony, ruszam na dworzec. Czas pozostały do odjazdu pociągu wykorzystuję na zmontowanie stabilizatora kierownicy, który pozwoli mi wsiąść z niskiego peronu do pociągu (zawsze mam z tym problem) trzymając rower tylko jedną ręką.
No... nawet zadziałało.
Za to system sprzedaży miejscówek już nie bardzo. W obie strony przydzielone mi zostają miejsca położone daleko od końca pociągu, gdzie z braku przedziału rowerowego zmuszony jestem zaparkować rower. Siadam więc w najbliższym przedziale - przez całą drogę zupełnie pustym, oczywiście...
Przejechane
143,71 km (razem z odcinkami dojazdowymi w Gdańsku).
Czas brutto (odcinek Bydgoszcz - Inowrocław) 6:07, prędkość średnia brutto 20,24 km/hPOGODAOd 4 do 6 stopni, silny zachodni wiatr, sucho (poza Gdańskiem, gdzie zmokłem i rano i wieczorem).
PALIWO- zupka chińska + kawa (przed wyjazdem)
- dwie bułki
- dwa banany
- pączek
- 2,5l płynów (1,5l coli + 1l wody)
GMINY (7 nowych)
417. Łabiszyn
418. Barcin
419. Żnin
420. Gąsawa
421. Dąbrowa
422. Pakość
423. Janikowo