a tak przy okazji spytam, nie masz moze tej trasy zapisanej w jakimś pliku, obojętnie jakim formacie pod gps, wiem że jest tutaj http://www.rowerowarodzinka.pl/ang_m.htm ale nie musiał bym jej ręcznie nanosić
kolejna sprawa, z tego co zauważyłem jechaliście tam całkiem sporymi trasami szybkiego ruchy, nie przeszkadało wam to? a jak ten problem wygląda w innych krajach, bo zdaje sobie sprawe z tego ze nie zawsze ma sie dostęp do aż tak dokładnych map, i czasem nawet szkoda i czasu i sił by az tak strasznie uciekać od ruchu ulicznego
i na koniec spytam o podjazdy, jak to u was wygląda? staracie sie je omijać? Remigiusz, zauważyłem że Ty w Lake District zaliczyłem jedne z największych, bo ja powiem szczerze że jak widze na mapie takie strzałki oznaczające podjazdy, a co dopiero podwójne bądź potrójne, to mi sie odechciewa tamtędy jechać ;] Choć nie powiem, po chwilach męczarni najczęściej następują póżniej momenty bardzo przyjemne, związane z widokami lub zjazdami ;] ale czy to zawsze jest tego warte?
Wszystkie te strome podjazdy zaliczaliśmy z buta. Przy takim nachyleniu z bagażami nie dawało się jechać. Podjazdy ponad 25% zdarzały się nawet kilka razy dziennie. Moim zdaniem takie podjazdy to masakra, szczególnie przy gorszej pogodzie, deszczu. Zjazdy też nie były żadną przyjemnością, bo przy tak wąskich drogach kurczowo ściskałem klamki hamulców i tyle.
To ja się tu dumny przechwalam, że jeździłem bokami, a Ty mnie tak podsumowałeś
Ze zjazdami to u mnie nie jest wesoło. Zbyt strome i szybkie powodują u mnie delikatnie nazywając dyskomfort psychiczny.
He,he - ja to podjazdów na ogół szukam . Przyznam jednak, że nie zaplanowane i nadprogramowe górki czasem mnie troszkę denerwują
Ej, Dynuel - nie przesadzasz troszeczkę?
W styczniu br. rozpędziłem się do 70,5 km/h, ale bez sakw.
U mnie wyprawa ma na ogół jakiś cel. Rok temu chciałem wykąpać się w Adriatyku, w tym roku zaliczyć pewne alpejskie przełęcze. Planowanie moje polega na tym, że sprawdzam na mapie możliwości dojazdu i sprawdzam, czy w okolicy nie ma ciekawostki dla której warto zboczyć z trasy optymalnej pod względem komunikacyjnym. Planu staram się później trzymać, cel realizuję koniecznie ,choć może nie za wszelką cenę, ale jeżeli pozostaje nie zrealizowany odczuwam rozczarowanie i niedosyt. Niewielkie improwizacje po drodze jak najbardziej dopuszczam, zresztą życie niekiedy zmusza do tego - o tym wiemy chyba wszyscy .Nigdy nie udało mi się być perfekcyjnie przygotowanym pod względem "przewodnikowym".
Remigiusz, np. z osowej do oliwy