PS. Kazimierz Dolny zawsze pamiętam jako "przeludniony"; w każdy razie miło wspominam pewien dziki nocleg, gdzieś nad Wisłą. Nad ranem wydawało mi się, że ktoś kręcił się koło namiotu. Po wyjściu, znalazłem przed wejściem dwa koszyki malin, żółtych i czerwonych.