Na wyskokości ok. 1500m w Wolkenstein hamulce są już bardzo kiepskie, mimo stałego dociskania klamek do końca nie jestem w stanie szybko wyhamować, więc non-stop jadę na hamulcach by się za bardzo nie rozpędzić. Zupełnie zawiodły mnie niebieskie klocki Ritchey'a - na tym jednym zjeździe z Gardeny starły się prawie całkowicie, wcześniej używałem czerwonych (przeznaczonych właśnie do deszczowych warunków) - ale jak na złość przed wyjazdem nigdzie ich nie mogłem dostać i zaryzykowałem zakup niesprawdzonych niebieskich, które na deszczu zawiodły totalnie. Sama końcówka zjazdu do Sankt Ullrich to już masakra - dłonie bolące od dociskania klamek, na szczęście jest tu już w miarę prosto i bez zakrętów, więc da się od biedy bezpiecznie jechać z prędkością 30km/h, choć parę razy muszę już skorzystać z hamulca "nożnego" - butem o asfalt .
Ale na wyprawy to ja bym znacznie bardziej polecał tarcze mechaniczne.