Autor Wątek: Canning Stock Route  (Przeczytany 10813 razy)

Offline Mateusz

  • Wiadomości: 857
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 13.06.2010
Odp: Canning Stock Route by bike
« 19 Lip 2013, 03:58 »
Jak wam to powiedziec? Moze po prostu – nie udalo sie :)

Jestesmy juz w Perth.

Bardzo dziekujemy za wszystkie pozytywne komentarze i smsy na telefon satelitarny. Wszystkie czytane przy wiczornym ognisku w buszu naprawde nas motywowaly.

Mysle, ze na podsumowania przyjdzie jeszcze czas. Przy studni 46 zatrzymal nas front z deszczem - ekstremalnie rzadki o tej porze roku (zima, pora sucha) W namiocie spedzilismy 4 dni i 5 nocy oczekujac ich konca. Niestety, po tym czasie nadal nie dalo sie jechac na poludnie. Skonsultowalismy jeszcze decyzje z Jakubem, zawracajacymi jeepami  i odwrot. Smutno.

Jestem osoba, ktora niestety nie potrafi latwo godzic sie z porazkami. W tym jednak momencie (jak jeszcze nigdy w zyciu) mam spokojne sumienie, ze zrobilem wszystko co bylo mozliwe by kontynuuwac trase.

O dokladnym przebiegu, przyczynach i skutkach, stanie wody w studniach w tym roku oraz calej masie innych rzeczy opowiemy juz niedlugo.

Australijczycy mowia ze takich opadow nie bylo od lat siedemdziesiatych. Who cares?

Jeszcze raz dzieki i przepraszam za brak pl znakow.

Offline Mężczyzna Dusza

  • ✫ ♪ ✯ ♫ ✬ ♬ ✰
  • Wiadomości: 966
  • Miasto: Opole
  • Na forum od: 23.02.2010
Odp: Canning Stock Route by bike
« 19 Lip 2013, 09:49 »
Dobrze, że wróciliście cali i zdrowi. Podjeliście słuszną decyzję, nie ma co spuszczać głowy.
CSR nigdzie się nie wybiera i jak kocha to poczeka ;)

Offline Mateusz

  • Wiadomości: 857
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 13.06.2010
Odp: Canning Stock Route by bike
« 19 Lip 2013, 10:00 »
Teraz trzymamy kciuki za Toma i Scotta, ktorzy ruszaja jutro... z naszym extrawheelem :) Mieli farta chlopcy bo zostali bez przyczepy na dzien przed startem. Po konsultacjach z nami i na bazie naszych doswiadczen ruszaja z poludnia na polnoc.

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7932
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Odp: Canning Stock Route by bike
« 26 Lip 2013, 06:39 »
Jestem osoba, ktora niestety nie potrafi latwo godzic sie z porazkami. W tym jednak momencie (jak jeszcze nigdy w zyciu) mam spokojne sumienie, ze zrobilem wszystko co bylo mozliwe by kontynuuwac trase.

Ot, życie. Na szczęście trwa ono dalej, nic się jeszcze nie kończy, możliwości nie giną wraz z deszczem. Świadomość, że się nie spieprzyło czegoś po drodze jednak pomaga :)
« Ostatnia zmiana: 26 Lip 2013, 06:54 transatlantyk »


Offline Mateusz

  • Wiadomości: 857
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 13.06.2010
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 10:46 »
Hej!

Czasem o powodzeniu lub niepowodzeniu wyprawy decyduje szczegół, drobiazg, coś, na co w normalnych warunkach nawet nie zwrócilibyśmy uwagi. Czy pamiętacie żeby kiedyś 4 dni mżawki napełniło was rozpaczą i zmusiło do kompletnej zmiany planów? Nam się to zdarzyło na pustyni, przy studni 46 Canning Stock Route. Ten deszcz to była dla nas klęska żywiołowa. Oznaczał jedno – koniec wyprawy, konieczność wycofania się, porażkę. Deszcze o tej porze roku to zdarzenie niezwykle rzadkie, ale czy to w jakiś sposób zmieniało naszą sytuację? Rozmoczone tereny nie nadawały się do przejechania, a nasze zapasy nie pozwalały nam czekać na ich przesuszenie. To dla nas duża lekcja pokory. Długi czas spędzony w Ameryce Południowej w skrajnie trudnych warunkach dał nam złudzenie, że żaden cel rowerowy nie jest dla nas niedostępny. Tymczasem granica pomiędzy porażką i sukcesem jest nieraz niezwykle cienka. I nie zawsze od nas zależna.

Porażka, w każdym razie nawet ta najbardziej spektakularna, jest dużo mniej medialna niż sukces. W zasadzie to eufemizm. Porażka jest tematem niewygodnym, jest przyznaniem się do słabości. Po prostu tabu. Tymczasem niepowodzeń nie ma tylko wtedy, gdy nie podejmuje się ryzyka. Dlatego nie traktujemy tego jak końca świata, tylko jak kolejne doświadczenie, z którego wyciągniemy wnioski na przyszłość. I będziemy planować kolejne wyprawy. Tymczasem chcemy podzielić się z wami wrażeniami z naszego pobytu na CSR i w Australii, które przecież pomimo niezrealizowania głównego celu przyniosło nam mnóstwo nowych wrażeń.

http://www.nakrancach.pl/to-nie-koniec-swiata/

Pozdrawiamy!

Offline Kobieta suchyy

  • trolololo
  • Wiadomości: 1479
  • Miasto: Amsterdam
  • Na forum od: 24.07.2006
    • www
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 11:44 »
Piękne zdjęcia!

Offline Mężczyzna Robb

  • "Ojciec Założyciel"
  • Wiadomości: 15
  • Miasto: Kraina Wygasłych Wulkanów
  • Na forum od: 04.06.2006
    • Robb Maciąg
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 13:43 »
A tam zaraz porażka :)
Porażka to jest siedzieć przed telewizorem i mówić o takich jak Wy "debile" :)
A foty, jak zawsze ... genialne!

Pozdrawiam i trzymam kciuki za uśmiech na twarzy :)
R
… why so serious ?

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 14:44 »
A tam zaraz porażka
No właśnie. robb ma w 100% rację :). Kto nie próbuje ten nie jest narażony na ryzyko niepowodzenia. Tym razem się nie powiodło - trudno ale nie wszystko można przewidzieć. Bardzo fajnie było śledzić wasze przygotowania i poczynania na trasie. A teraz jeszcze te wspaniałe zdjęcia :D.
Powodzenia na następnych wyprawach :)
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 14:51 »
Moim zdaniem wszystko w normie. Pojechaliście, zobaczyliście i dostaliście po tyłku (*). Nie powiodło by się gdyby Was zwieźli na pace samochodu albo ratowali helikopterem. Wspinacze mawiają, że dobry wycof jest lepszy od wejścia na szczyt.

* Zwrotu "dostać po tyłku" używam w pozytywnym znaczeniu, bardzo często wobec siebie :)

Offline Giovanni

  • Wiadomości: 2685
  • Miasto: Gdynia
  • Na forum od: 06.06.2008
    • bikestats
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 20:35 »
Nie tylko wasze "bajki" błoto powstrzymało:

;)
A jakie plany na najbliższy czas? Gdzieś się znów wyprawiacie ?
pozdr
« Ostatnia zmiana: 12 Wrz 2013, 20:58 Giovanni »


"Za dobrych czasów liczyłem wakacje według ilości ognisk, liczyłem wakacje według ilości nocy przespanych pod namiotem."
https://www.strava.com/athletes/27761512

Offline Mateusz

  • Wiadomości: 857
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 13.06.2010
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 20:56 »
Piękne zdjęcia!


Dzięki. Żal było sprzedać aparat.

Dzięki wszystkim za uwagi.

Gdzieś się wyprawiacie znów?

Najbliższe plany są wspinaczkowe, nie uwzględniają rowerów. Może kiedyś pojedziemy w Chang Tang  ;)

Offline Mężczyzna marek.dembowski

  • Wiadomości: 1653
  • Miasto: Ogrodzieniec
  • Na forum od: 06.04.2007
Odp: Canning Stock Route by bike
« 12 Wrz 2013, 21:08 »
to musi mocno boleć, niezależnie od takich pozytywnych komentarzy. A wiem co piszę, bo na podobnej zasadzie kończyłem dwa zimowe wyjazdy do Finlandii
Myślę jednak, że takie niepowodzenia nie idą całkiem na marne. Uświadamiają bowiem, że to czego się podejmowaliście nie jest takie łatwe. Powodzenie zależy niejednokrotnie nie tylko od własnych predyspozycji i przygotowań ale od tak niezależnych przyczyn jak choćby pogoda. Nie byłoby ekstremalnych przedsięwzięć gdyby nie były obarczone ryzykiem niepowodzenia.
...prawie wszyscy pytają: "Ile przejechałeś?" a ja wolałbym usłyszeć np. "Co ciekawego zobaczyłeś?"... - Michał Sitarz

Offline mihau

  • Wiadomości: 65
  • Miasto: góry
  • Na forum od: 04.05.2009
    • http://www.outland.pl
Odp: Canning Stock Route by bike
« 13 Wrz 2013, 18:12 »
Piękna przygoda, piękne zdjęcia! Naprawdę, miło popatrzeć!
Ehhh, sukcesy, porażki... Cóż, cieszę się, że nie rozpatruję w tych kategoriach podróży, bo przecież można by zwariować – ja to się cieszę, jak po 2 miesiącach wrócimy do domu cali i zdrowi. Powiedziałbym nawet, że największą przygodą bywa sytuacja, gdy nasza ogólna koncepcja podróży się załamuje, tracimy grunt pod nogami i… musimy weryfikować nasze plany, zachować zimną krew w danej sytuacji, która nie wiadomo jak się zakończy.
Mam nadzieję, że spór o to czy to sukces czy porażka nie przerodzi się w czysto akademicką dyskusję w stylu: Czy jeśli człowiek pcha rower to jest to jeszcze podróż rowerowa, czy już piesza? ;-) Myślę, że taki spór Mateusza i Agnieszkę obchodzi na pewno baaaardzo ;-)   

Offline mihau

  • Wiadomości: 65
  • Miasto: góry
  • Na forum od: 04.05.2009
    • http://www.outland.pl
Odp: Canning Stock Route by bike
« 13 Wrz 2013, 20:39 »
@ Wilk - "poprawne politycznie słodzenie" - acha, rozumiem. Niech zatem będzie: "porażka".
Lubisz wyjazdy z dużą ilością kilometrów - takie masz upodobania. Czyli lubisz jeździć po asfalcie - dla mnie na asfalcie kończy się prawdziwa zabawa - jak widać, różne gusta. No i faktycznie, bywa że jest 50 km dziennie, w tym roku pchaliśmy rowery przez wydmy ok. 20 km, sporo rzek, przenoszenia bagaży - mało kilometrów, auta i człowieka nie widzisz kilka dni. Dla mnie najlepsze etapy. Wjazd na asfalt, samochody i 260 km dziennie (wierz mi, jeździłem po 200-280 km dziennie z ciężkim bagażem, ok 500 km z krótką drzemką wracając do Zakopanego znad morza, miałem wtedy... 16-17 lat, więc mam to już za sobą - straszna nuuuda w porównaniu do tego, jak jeżdżę teraz! CSR - być może kiedyś podejmę ten temat, dlaczego nie? Nie jestem niewolnikiem jednego typu podróżowania, ale nie będę tu pisał o sobie, nie ma co wchodzić w polemikę. Bez sensu jest się do czegoś przekonywać (ja kompletnie nie twierdzę, że mój sposób podróżowania jest "lepszy" - po prostu cieszę się, że nasze style różnią się, że nie muszę udowadniać, jakiego "wyczynu" dokonałem, że dawno temu przestałem zliczać przejechane kilometry i się tym "jarać" ;-) Tyle w temacie, pozdrowienia.

Elwood

  • Gość
Odp: Canning Stock Route by bike
« 13 Wrz 2013, 20:54 »
Masz rację mihau, tym bardziej, że przygoda nie zaczyna się z pierwszym pokonanym kilometrem.
Po prostu jedni nie umieją przegrywać. Ciągle muszą sobie (lub nawet bardziej innym) coś udawadniać... Znaczy traktują swój wyjzad w jednej kategorii - przegrana/wygrana.
Ostatnio pchałem rower przez jakie 70km i byłem zdumiony tempem tego pchania. Tym większa satysfakcja, że lokalesi też pchali swoje Ukrainy czy Urale pod górę :)

Tagi: australia 
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum