Zaintrygowany zdjęciem jakie zobaczyłem w wątku
Poznaj swój kraj - zagadka geograficzno - rowerowa. postanowiłem odszukać "domowej roboty" przeprawy przez Pilicę.
Z różnych źródeł doszły mnie słuchy o trzech takich obiektach, znajdujących się powyżej Sulejowa. Ruszyłem więc z Sulejowa w górę rzeki prawym, wschodnim brzegiem.
Wróżbici od pogody znowu dali ciała. Miało padać po 18, ale zaczęło tuż przed moim startem, co odebrało mi sporo chęci do fotografowania.
Na pierwszy ogień poszedł wiszący mostek we wsi Ostrów.
Tak wyglądał w 2006 (zdjęcie zrobione przez
PiKo), ale może został naprawiony?
Niestety, widok znad rzeki rozwiewa nadzieje. Po mostku nie pozostał żaden ślad.
Wracam na szosę i jadę dalej na południe, do wsi Szarbsko. Asfalt się kończy, przez las i piachy przebijam się nad brzeg Pilicy. Po drugiej stronie widać Przewóz. Gdzieś na tym zakolu wg zdjęć z Google Maps powinna być kładka.
Rzut oka z wysokiej skarpy (nie spodziewałem się, że aż tak wysokiej) wyjaśnia, że i tej przeprawy już nie ma.
W takim razie pozostało jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia - następne zakole, na wysokości przysiółka Trzy Morgi. To tylko 3 kilometry, ale droga to czysty piach zmoczony z wierzchu siąpiącym deszczykiem. Oparcia kołom daje to tyle sypki piasek, a lepi się jak błoto. Moje marathony 1,4" zakopują się od razu, nie jestem w stanie jechać. Trzeba pchać.
Po godzinie pchania docieram do trzeciego miejsca. Przede mną szeroka dolina, w której wezbrana Pilica rozlewa się tworząc dwie odnogi. Na obu przygotowano przejścia.
Pierwszy mostek niedługi, wąski, pochylony, pokryty mokrymi śliskimi deskami i zabezpieczony chwiejącą się poręczą. Rower przenoszę, starając się nie ześlizgnąć do wody z pochyłej kładki.
Po chwili jestem na rozległych łąkach i jadę do głównej atrakcji dzisiejszego dnia.
Przede mną clou dzisiejszego programu - mną mostek w Trzech Morgach.
Tabliczka przy wejściu ostrzega "Wchodzisz na własną odpowiedzialność".
Ludzie tu chodzą, to ja nie przejdę? Rower w rękę i naprzód!
Po paru krokach zaczynam rozumieć sens tabliczki. Deski pod nogami to jakieś niepotrzebne gdzie indziej resztki, czasem gałęzie sosenek czy co się tam nawinęło budowniczemu. Poręczą jest luźno zwisająca stalowa lina. Wszystko to kiwa się jakieś 2-3m nad lodowatą, wezbraną wodą. Dobrze że umiem pływać. Czy ja na pewno chcę tędy iść? Niespecjalnie, ale powrót jest chyba trudniejszy niż dalsza droga, więc idę dalej. Doszedłem! Ufff...
Daję odpocząć zdętwiałej od niesienia roweru ręce i robię ostatnią fotkę bohatera dzisiejszego dnia
Skręcam na północ i powoli, bez historii wracam do Sulejowa.
Kilometrów niewiele, ale warto było.
Zdjęcia razem (+kilka więcej):
http://tinyurl.com/d675wn9