Większość bikerów jeździ na siodełku ustawionym tak aby czubek był minimalnie nachylony w dół. Dłuższa jazda na siodełku z zadartym czubem powoduje u mnie ogromny ból pleców. No i taki czub dosyć mocno uciska pewne dosyć istotne u faceta gruczoły co nie zawsze jest przyjemne
Wszystko wychodzi podczas długich, kilkugodzinnych jazd, skoro próbowałeś i jest Ci wygodnie to wierzę w to, że tak jest Ci wygodnie bo nie ma chyba człowieka, który potrafił by znieść katusze jakie zadaje źle ustawione siodełko.
Siodełko to niezwykła część w rowerze z punktu widzenia tego na jak niespodziewane części ciała może działać źle dobrane i ustawione.
Pierwsze siodełko z jakim jeździłem na dłuższe trasy jak w zegarku po ok 70-90km powodowało taki ucisk rzeczonego gruczołu, że obawiałem się wręcz że muszę zarzucić jazdę rowerem.
Do tego dochodziło też drętwienie zewnętrznych krawędzi dłoni i stóp...zgroza.
Wystarczyło faktycznie zmienić siodełko na takie z dziurą i problemów nie ma (w moim drugim rowerze dałem jakieś gumowo-plastikowe z dziurą i też nie ma wymienionych problemów).
Dodatkową zaletą tego skórzanego jest dopasowywanie się z każdym km do dupki i niesamowity komfort z tym związany przy długich godzinach na nim.
Pozycja jaką ma obecnie siodełko jest ok, miałem je też z lekkim obniżeniem czuba,ale irytuje mnie powolne zsuwanie się w przód, ale być może najbliższe 30 dni kręcenia po Bałkanach zrewiduje to podejście ? ;-)