Zmontowaliśmy z Eco na poczekaniu, w upalną niedzielę 19 maja wycieczkę rowerową w ramach SIK (chodzi o Sekcję Kolejowo- Industrialną Forum Sudety.it ), po industrialnych okolicach Knurowa, Orzesza i Żor, czyli pogranicze Śląska i Podbeskidzia. Doturlaliśmy się pociągiem do Gliwic, skąd wystartowaliśmy szlakiem rowerowym X (bo już nie pamiętam nazwy i koloru) do Knurowa, gdzie był pierwszy z celów wyprawy. Po drodze, jak to Eco mawia, licho nie spało, na drodze rowerowej na wylocie z Gliwic jakiś cymbał wysypał gruz budowlany zapewne ze szkłem, co skutkowało złapaniem przeze mnie tzw. gumy. Ale sytuacja została szybko opanowana, usterka sprawnie zlokalizowana i usunięta, obyło się nawet bez demontowania koła z ramy, czego osobiście nie lubię. Tak więc bez większego opóźnienia ruszyliśmy dalej. Pogoda wyśmienita, wręcz letnia, +28C, zero chmurek na niebie, sam miód. Dotarliśmy do Knurowa, gdzie w parku zorganizowaliśmy przerwę śniadaniową, tylko śniadaniową, niechaj treść parasoli nikogo nie zmyli, chociaż Andrzejowi nie dawało to spokoju, i poszedł się dowiedzieć, kiedy zacny przybytek będzie otwarty.
Knurów, jak Knurów, górnicze miasto, które rozwinęło skrzydła na przełomie XIX i XXw. Zabytków ci nie wiele, poszedłem pieszo coś pofocić, i poza widoczną gospodą z lat dwudziestych XX w. znalazłem (chyba) modernistyczny Kościół parafialny św. Cyryla i Metodego z 1937 r. i szpital również z lat dwudziestych.
No, ale obowiązki SIK wzywały, zatem pojechaliśmy pod najważniejszą instytucję, czyli Kopalnię Węgla Kamiennego „Knurów”, a konkretnie sortownię. Tutaj zadziałała magia naszych SIK-owych kamizelek, o szczegółach nie będę opowiadał ;-)
A tutaj komory osadowe.
Z centrum Knurowa pojechaliśmy do bardziej zielonej dzielnicy Krywałd, gdzie obejrzeliśmy, z zewnątrz, szyb o tej samej nazwie, który pełni zadanie wentylacyjne i zaopatrzeniowe.
A następnie przyjemnymi, bukowo- dębowymi lasami pognaliśmy na południe Knurowa. Szukaliśmy jeziorka, nad którym chcieliśmy zrobić kolejną przerwę (posiłkowaliśmy się mapą satelitarną ściągniętą z Google Mapa). No i znaleźliśmy
Pozostawiliśmy rowery, i wdrapaliśmy się na hałdę kopalnianą. Co rusz wybuchaliśmy śmiechem, że w taką piękną pogodę ludzie jeżdżą po górach, lasach i łąkach, (faktycznie, na drogach były tłumy rowerzystów), a my po hałdach, kopalniach i zbiornikach osadów ;-)
Pocieszaliśmy się, że nie byliśmy sami w tych nietuzinkowych upodobaniach, wokół hałdy biegali sportowcy (jak dobrze spojrzeć w zdjęcie, to widać na drodze), a na bajorku urzędowali wędkarze.
Czy coś złowili, oprócz izolacji z oskurowanych kabli górniczych, to nie wiem.
Udajemy się w dalszą podróż drogą na hałdę.
Na szycie której jest stacja kolei zakładowej „Knurów Zwałowisko”.
Żeby nie było, drogą przez hałdę jest wytrasowany szlak rowerowy ;-)
Ostatnim etapem industrialnym wycieczki był Szyb Wentylacyjno- Podsadzkowy „Aniołki”. Szyb ten był inspiracją do całej eskapady, gdyż często przejeżdżam koło niego pobliską autostradą A1 i zawsze mnie ciekawił.
Widoczne cysterny stoją na odciętym fragmencie toru, którego całość została zdemontowana w związku z autostrady A1.
Industrial pełną gębą
Nasza dwuosobowa reprezentacja SIK-u.
A to tzw. pomost do rozładunku wagonów rolkowych z piaskiem podsadzkowym. Wagony, z Kopalni Piasku Kotlarnia, posiadają specjalnej budowy skrzynie ładunkowe, wyposażone w rolki. Podczas przejazdu pociągu rolki współpracują z widocznymi prowadnicami w pomoście, powodując uniesienie skrzyni i samoczynny rozładunek piasku.
Tym samym zakończyliśmy przemysłową część wycieczki, i dalej nastąpił przyjemny, zielony, leśno- łąkowy etap wyprawy.
Dotarliśmy przez Ornontowice do Orzesza, gdzie planowaliśmy obiad. Od Ornontowic jechaliśmy długą prostą pod górę, która w upale +30 C dała się trochę we znaki. Orzesze jednak okazało się wyjątkowo niegościnne dla turystów rowerowych, ponieważ w całym, jak nie patrzeć, sporym mieście była tylko jedna knajpka, zarezerwowana na komunię i bar z kebabem, na który, z szacunkiem dla niego, akurat nie mieliśmy ochoty. Dowiedzieliśmy się, że w pobliskiej Zawiści jest pizzeria i restauracja, gdzie czym prędzej udaliśmy się.
W Zawiści, po wchłonięciu pizzy i czegoś jeszcze ;-) zmieniliśmy plan, początkowo zakładaliśmy dojechać do Pszczyny, ale zerwał się dość silny wiatr w twarz, i stwierdziliśmy, że możemy nie zdążyć na pociąg do domu. Uradziliśmy zatem, że zmieniamy kierunek i lasami, łąkami, przez miejscowość Zawiść jedziemy do Żor. Zazdrość, Zawiść, co za nazwy ;-) , ale coś w tym jest, bo stwierdziliśmy, że w ogóle nad gminą Orzesze ciąży jakieś nieprzyjazne turystom fatum, gdyż drogi były nieoznakowane, ludzie nas w błąd wprowadzili, czego skutkiem trochę pobłądziliśmy.
W tle Elektrownia Łaziska.
A to już Palowice z zabytkowym dworem z 1860 r.
Eco pojechał jeszcze sfocić drewniany kościółek, który ja już zaliczyłem w zeszłym roku.
http://forum.sudety.it/viewtopic.php?t=3351 przedostatnie zdjęcia.
Park Krajobrazowy „Cysterskie Kompozycje Rud Wielkich” z ich niezliczonymi stawami rybackimi.
Wieża Wsadowa dawnej huty Waleska z 1840 r.
Wyprawę zwieńczyliśmy na stacji Żory, skąd interregio „Szyndzielnia” powróciliśmy szczęśliwie do domu. Popełniliśmy 70 km rowerami, i dwa razy tyle pociągami.