Skończyłem relację z objazdu Bałtyku
Jeszcze raz wielki szacun za dystnase, jakie pokonujesz na wyprawach.
No tak... ta wyprawa była moim szczytowym osiągnięciem jeżeli chodzi o przebiegi, później było już tylko gorzej
Swoją drogą, to teraz śmiać mi się chce, gdy czytam sam siebie sprzed lat i czytam, że dzień był stracony bo zrobiłem tylko 110 km
A ten odcinek ze Stralsund do Greifswaldu przerabialismy w zeszłym roku. Nadal są tam kocie łby! Kolega się na nie zdecydował (chociaż raz było mu łatwiej na góralu niż mnie na treku), ja zaś ciąłem tą asfaltówką obok. Po kilku kilometrach nie ma już na niej stricte zakazu dla rowerów, ale jest znak o prędkości minimalnej 30 km/h (ścislej o zakazie ruchu pojazdów, które rozwijają prędkość mniejszą niż 30). Mimo że nie zawsze byłem w stanie utrzymać 30 (bywało pod górę), to jednak w razie czego zamierzałem się kłócić z policją, że poniżej 30 nie jadę :mrgreen: Na szczęście nie było takiej potrzeby, choć oczywiście trąbili
Z tego co pamiętam, to wtedy chyba też tak było z tą prędkością minimalną... Miałem wiatr w plecy i leciałem powyżej tych 30 km/h, ale i tak trąbili co chwila, a że mnie to strasznie stresuje, to jednak wróciłem na te kocie łby...
Eh, kurcze, te wspomnienia wywołują we mnie zew drogi - wsiadłoby się na rower i pojechało gdzieś na dłużej... No nic, planuję jakiś wypad w sierpniu, pocieszam się że minie jak z bicza strzelił...
PS. A moze byśmy się tak razem bujnęli na jakąś wycieczkę, Krajanie?
Z chęcią
Choć może bliżej wiosny, bo w tej chwili moja forma woła o pomstę do nieba i wstyd będzie