pozwolę sobie wtrącić co nieco do tematu, bo tak się składa, że robiłem z trójką znajomych bardzo podobną trasę od 8 lipca. Trasa jest wytyczona bardzo pobieżnie, nie rejestrowaliśmy śladu z GPS'a, nie mieliśmy też wcześniej dokładnie wytyczonej trasy. Kilku ważnych 'wspinaczek' tutaj brakuje, dlatego też łączna suma przewyższeń jest bardzo marna. Ogólny dystans wyszedł też dużo większy ze względu na błądzenie, szukanie noclegów, zwiedzanie miast itp.
http://www.bikemap.net/en/route/2252355-praha-donauradweg/POCZĄTEK
dojechaliśmy do Ostravy samochodem, z Ostravy pociągiem do Pragi a tam już zaczęliśmy podróż rowerami, oczywiście po zwiedzaniu Pragi. Od razu powiem, że jeden dzień to stanowczo za mało, no ale taki mieliśmy plan. Przepiękne miasto...
nocowaliśmy na campingu Sokol-Troja (ma stronę w j. polskim) - polecam, darmowe prysznice, kuchnia z wyposażeniem do dyspozycji, bardzo dobre warunki i dość tanio (ceny na stronie). Dodatkowo zniżki na kary ISIC. Trochę jednak oddalone od centrum, ale tragedii nie ma.
Wyjazd z Pragi nie przysparzał żadnych problemów. Ścieżka rowerowa wzdłuż Wełtawy idealnie nas wyprowadziła z miasta.
Początkowo mieliśmy kierować się do Pasawy i tam zacząć podróż trasą naddunajską EuroVelo6, ale bardzo chcieliśmy odwiedzić miejscowość Cesky Krumlov. Jazda z Krumlova do Pasawy i potem wzdłuż Dunaju do Wiednia dalej wygląda na mapie mało interesująco, tzn nadłożenie 2-3 dni na jazdę w tę i nazad (dziennie robiliśmy średnio 80km - wyjazd typowo rekreacyjny, w końcu to wakacje
). Krótko powiem, że było warto odwiedzić Cesky Krumlov, ale nie obyło się bez problemów.
Chcieliśmy koniecznie jechać ciągle wzdłuż Wełtawy, bo myśleliśmy, że teren będzie przy rzece płaski. Jednak planowanie trasy wieczór przed wyprawą okazał się trochę głupim pomysłem, bo szybko się okazało, że drogi prowadzone wzdłuż Wełtawy prowadzą ciągle w górę i w dół, teren jest bardzo pofałdowany. Dla wprawnego kolarza to nie problem i sama przyjemność, ale ekipa początkujących (nasz pierwszy tego typu wypad) z bagażami miała nie lada problemy. Odbiliśmy więc trochę na jakieś główniejsze drogi, ale i tak to nie poprawiło jakoś znacząco naszej sytuacji. Było po prostu ciężko. Zaliczyliśmy nawet typowo downhillowy zjazd, bo przez przypadek wpakowaliśmy się na szlak turystyczny mocno pod górę, a potem ostro z górki. Kiedy piszę ostro, mam na myśli ostro... z bagażami itd...
Ogólnie nie mieliśmy żadnych problemów z jazdą drogami czeskimi. Kierowcy szerokim łukiem nas omijali, nikt nie trąbił, żadnych ekscesów. Raczej omijaliśmy główne drogi krajowe.
Po kilku dniach dotarliśmy do granicy czesko-austriackiej i czekał na nas już tylko bardzo przyjemny zjazd do Linz nad Dunaj.
Jazda trasą naddunajską to z jednej strony wspaniała rzecz: piękne widoki, świetnie przygotowana droga, wspaniale oznaczona (nie potrzeba żadnych przewodników, map itd. - wożenie niepotrzebnego bagażu), ale z drugiej... to był najnudniejszy etap podróży, nie licząc oczywiście zwiedzania większych miast po drodze. Tak czy owak, na pierwszy większy wypad trasa idealna.
Przed wyprawą stwierdziliśmy, że jak już będziemy na Węgrzech, to grzechem byłoby nie skoczyć nad Balaton. Tak też zrobiliśmy i była to najlepsza nasza decyzja na trasie. Szczególnie polecam półwysep Tihany i tamtejsze zabytkowe miasteczko - wspaniałe miejsce. Droga była bardzo dobra, jadąc przez większe miasta towarzyszyła nam wytyczona ścieżka rowerowa.
Dojazd do Budapesztu też przeszedł bez większych problemów, jednak trzeba uważać, żeby przypadkiem nie wpakować się na autostradę (no o to akurat trzeba się postarać) i uważać na zakazy jazdy dla rowerów. Co jakiś czas spotykaliśmy się z obrazkiem, że ruch dla rowerów był niedozwolony, a obok żadnej ścieżki dla rowerów, ewentualnie ledwo wydeptana ścieżka w polu nienadająca się do jazdy rowerem. My zrobiliśmy trochę km wbrew zakazom i nie mieliśmy problemów, nikt nie trąbił ani nic.
Sam Budapeszt zrobił na nas również ogromne wrażenie - wspaniałe miasto, szczególnie nocą. Polecam wybrać się na wzgórze Gellerta o zachodzie słońca i pozostanie tam do zapadnięcia zmroku. My spędziliśmy tam noc pod gołym niebem - wspaniała rzecz.
Powrót do Polski busem z sieci Orange Ways do Krakowa. Koszt na osobę - ok 100zł za bilet i przewóz roweru +33zł. Z przewożeniem roweru nie było problemów, ale trzeba się odpowiednio wcześniej skontaktować mailowo i uprzedzić o tym. Demontaż przedniego koła wystarczył, aby wszystkie rowery się pomieściły. Czas jazdy ok 7h.
Specjalnie się nie rozpisywałem o szczegółach, bo o takiej trasie jest już wiele relacji w internecie. Mogę napisać małe podsumowanie:
- koszt (kilka campingów, jedzenie itp) - 600zł/os (można taniej rezygnując z wszelkich campingów, my jednak woleliśmy te kilka razy odżałować kilka € i się umyć)
- czas trwania - 17 dni, z czego 6 dni relaksu (Balaton, Wiedeń) + 3/4 dni zwiedzania stolic
- szukanie noclegów: pytaliśmy ludzi o rozbijanie się w ich ogródkach. Zwykle po 2-3 razie znajdowaliśmy miejsce na dwa namioty. Tylko raz nie mieliśmy możliwości skorzystania z łazienki.
- w Czechach (nie licząc campingu w Pradze i Ceskym Krumlovie) i na słowacji spaliśmy na dziko - bez problemów.
- w Austrii i na Węgrzech ludzie ogólnie bardzo pomocni, nie mieliśmy żadnych problemów ani przykrych niespodzianek
- jedzenie - makarony z mięsem mielonym + sosy z torebki (przywiezione z PL)
To chyba byłoby na tyle, może komuś to pomoże, chociaż wiem że relacja bardzo uboga. Trasę gorąco polecam, masa ciekawych i pięknych miejsc, krajobrazów. Po drodze spotkaliśmy wspaniałych ludzi, którzy nam chętnie pomogli.