Autor Wątek: Islandia 2013  (Przeczytany 6736 razy)

Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Odp: Islandia 2013
« 16 Lip 2013, 23:28 »
Księgowy - cudo relacja. Zdjęcia - klasa. Czytam i zazdroszcząc właściwie nie wiem, co powiedzieć z wrażenia...
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 00:02 »
Dzień 12

Kolejny dzień, kiedy budzi nas słońce. Wystawiam głowę z namiotu zaniepokojony, że to jakaś podpucha. Nie! Naprawdę widziałem słoneczko! Szybkie pakowanie i hop na siodła zanim pogoda zdecyduje się na inny wariant atrakcji. Do Parku wodospadu rzeki Skafta jedziemy z wiatrem przyodziewając na licznikach prędkości niepoprawnie wysokie!

W Skaftafell jesteśmy wcześnie za to ogrom pokemonów jaki tam zastajemy powala na kolana. Slońce przejmuje dowodzenie a na parkingu stoi około 80 aut i 3 autobusy. W informacji turystycznej stoi 20 osób kupujących pamiąteczki a szalone 50 latki fotografują się ze wszystkim co się da: z autobusem – cyk, z autami w tle – cyk, z toaletami – cyk, we wnętrzu informacji turystycznej – cyk…

Pokemony, złap je wszystkie!

Nie decydujemy się iść do wodospadu bo ścieżką pod górę idzię sznurek ludzi w kilku grupach – prawdopodobnie gromady wyległe ze zorganizowanych wycieczek autobusowych. Tyle samo albo i więcej mija się z nimi idąc w dół. Jedna wielka przepychanka na wąskim singlu po kamieniach, nie decydujemy się więc. Wybieramy się nad druga atrakcję Skaftafell, mianowicie maszerujemy pod jezioro lodowcowe znajdujące się nieopodal .

Park skafta położony jest na południowym wybrzeżu wyspy, na terenach o dużej aktywności wulkanicznej. Teren parku jest regularnie nawiedzany przez kataklizmy, do których należą erupcje wulkanów i nagłe fale powodziowe powstające na przedpolachlodowców (jökulhlaup).

Blisko 80% powierzchni parku zajmuje lodowiec Vatnajökull. Krajobraz urozmaicają liczne cieki wodne. Z informacji wyczytanych na tablicach można dowiedzieć się min,  że wulkaniczne wypływy i erupcje znane w historii powodowały gigantyczne powodzie ponieważ wulkany są usytuowane pod lodem. Miejsce swoją drogą bardzo malownicze.
Drogi i kilometrów kolejnych nadchodzi czas. Opuszczamy więc rój pszczół i jedziemy w swoim kierunku. Trasa nareszcie przestała kręcić po zatokach i każdy kilometr realnie przekłada się na odcinek na mapie. Nie ma kręcenia i ślimakowania są za to… pustki.

Spotkani wcześniej Polacy mniej więcej tak wyrazili się na temat tego obszaru:
„Jak będziecie jechać tamtędy schowajcie wszystkie ostre narzędzia bo tam naprawdę można się z nudów zabić”.
Ciekawe określenie nas wtedy rozbawiło – tego dnia jednak nabrało innego znaczenia. Jak na filmach amerykańskich, prosta droga po horyzont i po prawej i lewej stronie nie ma nic.


 Po wyjechaniu z obszaru doliny spływu wód docieramy nieco bardziej urozmaicone tereny i decydujemy się na zupkę.

Gotowanie w miejscu gdzie nikogo nie było przyciąga zaciekawione meszki a później i innych turystów. Akurat gdzie gotowaliśmy musiało zajechać auto i stanąć niedaleko nas. Przy ruszaniu pani za dużo gazu dodała i żwirek, którym wysypany był „zajazd” pofrunął w naszym kierunku. Wybaczamy im jednak, bo jak się potem okazalo to była para jakichś Japończyko-Chińczyków. Facet przez 5 minut stał w jednym miejscu i robił zdjęcia w jednym kierunku. Testował chyba wszystkie programy tematyczne w małym aparaciku, bo po każdym zdjęciu bacznie wpatrywał się w ekranik LCD a następnie znów unosił „małpkę” i strzelał w tym samym miejscu.

Zdążyliśmy ugotować i zjeść zupę, a także rozpaczać sjestę po obiedzie na karimatach, a on dalej uparcie fotografował „to coś tam w oddali”. Żona w tym czasie instruowała go przez okno auta nawet nie wychodząc na zewnątrz.
Dalsza droga znów z wiatrem – WOW? Do tego pola zmieniły się ze żwiru wodno-lodowcowego w pola lawy poduszkowej porośniętej miękkim mchem.

* Lawa poduszkowa to lawa powstała w wyniku podwodnej erupcji, wskutek tego bardzo szybko stygnąca i dzieląca się wówczas na elipsoidalne, zwykle spłaszczone buły przypominające bochenki lub poduszki (stąd polska nazwa lawa poduszkowa).
Spłaszczenie buł wynika z ciśnienia słupa wody. Poszczególne buły mają w środku strukturę gąbczastą, na zewnątrz zaś szklistą, cechuje je też koncentryczna budowa.  Przeciętna wielkość buł to 30-60 cm, ale niektóre mogą mieć kilka centymetrów lub kilka metrów.

Po całym dniu tranzytowego pedałowania po bezkresach obszarów które ciągnęły się jak flaki z olejem docieramy wreszcie do cywilizacji. Widać stację benzynową! Rany po prawie 50km niczego widać COŚ! Na stacji fundujemy sobie frytki i spotykamy Polaków. Mieszkają tu gadamy chwilę, ale spieszą się na lot do Polski – wakacje w kraju i tamtejsze 30 stopni to prawie jak dla nas swojaków wyjazd na Kretę.

Nocleg tego dnia dokręcamy dopiero po 86 kilometrach. Trafiamy na kemping koło pięknego wodospadu na skałach z dala od głównego miasta. Poza tym, że szumiało głośno całą noc, to było naprawdę przyzwoicie.
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 00:27 »
Proszę bardzo Wilku.

trasa cz 1

* trasa cz 2

* - drugą cześć trasy między Selfoss a Reykavikiem także pokonaliśmy autobusem. Reykavik - Keflavik już rowerami.


Dzień 13

Nazwa obszaru jaki chcieliśmy odwiedzić spędzała mi sen z powiek a ślinę odbierała z ust. Lokalni mówili ją normalnie a ja nie mogłem przebrnąć przez kilka dni przez to słowo. Chodzi o Landmannalaguar.

Z ruchliwej i nudnej już dla nas, nadmorskiej jedynki zdecydowaliśmy się skręcić w tereny szutrowe od północy otaczające lodowiec położony na południu wyspy. Po pokonaniu kolejnych 27km pomiedzy „jakże ciekawymi” polami lawy poduszkowej, skręcamy wreszcie z wiatrem na północ na szutrowe bezkresy.  Droga F208 wiodła nas będzie przez dwa dni pedałowania po tych bezdrożach.

Szuter faluje, to w dół to w górę podjazd. Jedziemy sprawnie a tereny odmienne od tych widzianych w Interiorze na północy. Więcej zieleni, więcej roślinności i więcej ludności. Wreszcie przed nami wyrasta znak, o dostępności drogi 4x4 – i zaczyna się. Podejście na ściankę 15% po kamieniach w szerokiej, wypłukanej przez wody deszczowe, rynnie wąskiej na jeden samochód terenowy.

Dalsze odcinki są już lepsze do jazdy a wiejący wiatr w plecy pomaga. Teren to jednak teren i tego dnia nie unikamy kamieni, kurzu i pylących terenówek, które nas mijają. Dzień szybko się kończy, bo kemping zaplanowany na nocleg osiągamy wyjątkowo szybko a i dystans jest mały. 62km w tak dobrych warunkach, to pikuś w porównaniu do tego co czekać miało za kilka dni.
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 01:03 »
Dzień 14.
Wstajemy rano a raczej budzi nas deszcz. Przeczekujemy chwilę i przestaje padać na tyle, że można złożyć namiot i ewakuować się z noclegu. Pogoda deszczowa powraca do nas jak bumerang ledwie kilometr po opuszczeniu noclegu. Początek dnia nie zapowiada się dobrze. Jest zimno około 6 stopni, wiatr wieje a deszcz pada a do tego niebo zasnute jest takimi mgłami. Obraz nędzy i rozpaczy, a dzień wczesniej było tak fajnie i ładnie.

Podejście pod stromą ściankę to już standard. Nawet przestałem już próbowac sił z takimi kolosami po 15% i w szutrze. Jadę tyle samo co ide pieszo, więc różnica żadna a lepiej iść, bo mięśnie od wielu dni targane kilometrami chętnie odpoczną od pedałowania. Podczas marszu pracują inne toteż przynajmniej od strony fizjologiczno-dynamicznej jest nam lżej.

Droga i pogoda wkurzają przez około 2-3 godzin. W planach mieliśmy opuszczenie terenu, ale szansa na długi dystans topnieje jak śnieg z lodowców. Kiedy znudzeni, zmęczeni, stłamszeni pogodą i podjazdami wpadamy na rzeki zaczyna się coś dziać! Trzeba przekroczyć kilka rzek. Umysł znów staje na nogi i włącza się większą uwaga. Jest wyzwanie – jest zabawa i wreszcie jest lodowata woda.

Pierwszą rzekę idę z butami przywiązanymi do kierownicy, nogi tak wykręca ból zimna, jakby ktoś mi szarpał za wszystkie główne nerwy w stopach. Boli piecze – auu! Wyjście z wody na ciemny żwir w 8 stopniach daje wrażenie, jakbym stawał na podgrzewanej podłodze a nie zimnej ziemi. ULGA!
Kolejne rzeki znów stawiają wyzwania, Agnieszka zdejmuje buty a ja podczas próby przejechania jednej z nich wpadam do wody z obuwiu. Nie jest źle, relatywnie rzecz ujmując woda nadal zimna, ale mokre buty nie są aż tak straszne jak mi się wydawało. Kolejne rzeki więc bezpardonowo idę z budami na nogach ku uciesze turystów widzących zdarzenia z aut i brzegów rzeki.

Brody, nie są głębokie, ale z informacji turystycznej dowiedzieliśmy się, że jeszcze 3-4 dni wcześniej trasa była nieprzejezdna dla aut. Teraz woda sięga w porywach do podstawy kolana, co i tak wydaje mi się dość sporym wyzwaniem dla błyszczących Land rowerów. Te starsze toporne dżipy dają radę, zaś te błyszczące cacka 4x4 na szosowych kołach toną w wodzie aż ponad linię progów drzwi.

Zafascynowani wodą brodami nie zauważamy, że wychodzi słońce. Otacza nas teren zielono białych pagórków. Biały jest oczywiście śnieg. Bajkowo wyglądające tereny Agnieszka porównuje do jogurtu z Kiwi z dodatkiem śmietany. 

Kolejne brody i kolejne zdjęcia – zdjęcia na których fotografują nas pokemony. Stoi sobie roześmiana grupka turystów która wylazła z terenowego autobusu i bezceremonialnie wali nam fotki jak małpom w zoo. Aga nie wiele myśląc zła na nich wyciąga wysoko rękę a jeszcze wyżej środkowy palec. Konsternacja i miny pokemonów bezcenne. Ja pokazuje język i pukam się w czoło… Chyba zrozumieli przekaz.

Skręt na Landmannaguar i do gejzeru to 2km. Poprawia nam się uciąg kilometrów na godzinę, więc nie decydujemy się tam wjechać na kemping tylko jedziemy dalej zachęceni słońcem i pożywieni kanapkami ze Smjorem i dżemem jagodowym. Dodatkowo za opuszczeniem tego miejsca przemawia cała masa aut widoczna z daleka i skręcające tam kolejne blacho-smrody.

Droga wiedzie na północ, mamy wiatr w plecy a w zasadzie nie ma za silnego tego wiatru. Jedzie się więc przyzwoite 13-14km/h. Droga jest już płaska. Piaszczyste odcinki są dość łatwe dzięki grubym oponom, ale co jakiś czas podrywa się kurz z mijającego nas auta i drobny pył fruwa jak mąka. Obszary te z tego co mówią opisy na tablicach, znane są z małych burz piaskowych. W tak słoneczny dzień jak ten podczas silnego wiatru przenoszone są ogromne ilości pyłu wulkanicznego. Ślady tej działalności deflacyjnej widać dobrze, bo na każdym większym kamieniu jest otoczka czarnego popiołu i widać dokładnie w jaką stronę ostatnio wiał wiatr.

Opuszczamy region szutrów i po prawie 90km docieramy do miasta. Miasto złożone jest bagatela z jednego rozległego budynku z wieloma pokojami restauracją i informacją turystyczna w jednym, oraz z jednego dystrybutora na diesel i jednego na pb95. Rzec by można – metropolia nie?
Jemy coś ciepłego i Fast foodowego i przy okazji postoju an jedzenie znajdujemy wystawioną butlę campingazu prawie pełną. Pytam ludzi wewnątrz czy to do kogoś należy, nikt nie przyznaje się do właśności gazu. Kiedy pytam kolejne osoby, obsługa każe mi wyjść z tą butlą na dwór i nieomal wynosi ja za mnie na dwór jakby to był jakiś ładunek wybuchowy, albo cos jeszcze gorszego.

Pan odstawiając butlę na mój rower mówi:
„It is NOT ALLOWED HERE”
Skoro butla jest niczyja, a nie jest dozwolona w środku, to szkoda, żeby bidulka stała bezpańsko na zimnie. Przygarniamy ją bo to standard campingazu i jej zawartość będzie nam służyła do końca wyjazdu.

Namiot rozbijamy jakieś 10km za „miastem” na pustkowiu, gdzie poza rzeką i wielkimi liniami energetycznymi z elektowni, na horyzoncie nie ma żywej duszy!
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 10:08 »
Swietna relacja i super zdjecia:) Islandia tez za mna "chodzi", no moze kiedys sie zdecyduje :)
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 11:19 »
Fantastyczne zdjęcia i bogata relacja, widać, że przeżyliście wspaniałą przygodę. Jesteście tymi szczęściarzami, do których i my się z Sumem zaliczamy, że jeździcie razem i dzielicie tę samą pasję. TO doskonale wróży waszej przyszłości :) Nie wyobrażam sobie, jak funkcjonują pary, które nie lubią spędzać wolnego czasu w ten sam sposób. Z pozycji doświadczonej żony, z dwunastoletnim stażem małżeńskim stwierdzam, że najlepiej nie pracować razem, ale za to każdą wolną wolna chwilę poświęcać na wspólne pasje. U nas to góry, harcerstwo i rowery. Znam ludzi, którzy prowadzą wspólnie firmę i widują się codziennie, ale na wakacje jeżdżą osobno... Życzę Wam, Księgowy i Agnieszko, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, jesteście niezwykle sympatyczną parą i nawet - znowu podobnie jak my :D - jeździcie w takich samych kurtkach. Trzymam za Was kciuki!
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 11:27 »
Dzień 15

Rano budzi nas ulewa. Nie wiedzieć kiedy nagle, tak samo szybko jak się zaczęła, przechodzi w zapomnienie. Wyglądamy z namiotu a tam – słońce. Na horyzoncie widać wielką ciemna chmurę, to pewnie front sobie przeszedł. Ruszamy więc z noclegu i pedałujemy po asfaltówce przez pustkowia. Wiatr nie pomaga, ale to już przecież nic nadzwyczajnego. Nagle w okolicach wielkiej elektrowni wodnej dopada nas kolejny front. Robi się 6 stopni a deszcz wali jak oszalały. Pada z 10 minut a potem znów słońce. Wysychamy dość szybko od wiatru i wleczemy się dalej.

Dzisiejszy dzień, można będzie później bez kłopotu nazwać frontowo-słonecznym. Jadąc długa niekończącą się prostą drogą, przetaczają się nad nami ulewy przeplatane słońcem. Każda kolejna jest silniejsza i zimniejsza. Na zmianę więc, mokniemy i schniemy/marzniemy od wiatru. Podczas jednego ze stromych zjazdów po serpentynach wiatr i woda próbują wszystkich sił, aby nam uniemożliwić pokonanie drogi w dół. Wieje deszczem tak silnie, że dosłownie wciska mi wodę do nosa a policzki tną ostre krople. Rąk nie czuje, a hamowanie na zakrętach jest strasznie trudne bo palce i dłonie skostniały.

Po prawie 24 kilometrach, docieramy do kempingu, gdzie możemy sobie ugotować. Widać daszek nad paleniskiem. Niestety daszek ma dziurę w górze na dym z grilla, więc podczas kolejnych nawałnic frontalnych, pada na nas także.  Obiad jednak bardzo nam pomaga i jedzie się już lepiej. Zmarzliśmy siedząc bez ruchu i staramy się na nowo rozgrzać. Ku naszemu zaskoczeniu, a orientujemy się nie od razu, wiatr już tak nie wieje mocno a i nawałnice przestały się kumulować.
W miejscowości Arnes zatrzymujemy się na kawę.

Jest wreszcie jakaś cywilizacja. Można się ogrzać i zregenerować siły w ciepłym miejscu. Postój trwa jakieś dobre 30-40 minut ale bardzo był potrzebny. Od tego miejsca będzie jechało się o niebo lepiej. Prędkość wzrasta a nasza psychika zdecydowanie lepiej radzi sobie z ostatnimi kilometrami. Cieszymy się, że już się kończy przygoda. Oboje jesteśmy zmęczeni pogodą wiatrem i zwyczajnie chce nam się do domu.

Do Selfoss docieramy popołudniem późnym. Na kempingu rozbijamy namiot i idziemy ugotować coś w kuchni na kolację. Spotykamy Polaków podróżujących po wyspie autobusem i nieźle imprezujących z kim się da. Opowiadają z kim to nie pili rumu i kogo nie poznali. Narzekamy na turystów, oni na Niemców a my na Francuzów. Jesteśmy jednak bardzo zmęczeni i rozmowa nie trwa długo. Żegnamy się i idziemy spać.
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 11:46 »

Dzień 16
Rano pakowanie namiotu przebiega w deszczu. Od rana pada, najpierw mżawka a potem większy rzęsisty deszcz. Idziemy a raczej przebiegamy z rowerami i sakwami pod kuchnie aby zjeść jeszcze śniadanie. Po kanapkach z dżemem i herbacie z brązowym cukrem idziemy na stacje benzynową, aby poczekać na autobus do Reykaviku.

Podróż nie trwa długo, za to wyjazd z miasta przez centrum to nie lada gratka. Same 3-pasmówki, ścieżek nie ma a auta pędzą jak na jakichś ekspresówkach. I niech mi ktoś powie raz jeszcze, że to kraj i raj dla rowerów.

Do Keflaviku droga jest długa, monotonna i deszczowa. Ma się rozumieć wietrzysko wieje w dziób. Zaledwie 50km mamy do przejechania, ale noga mi siada. Od kilku dni czuje już jak słabnie a na tym odcinku zwyczajnie czuje jak nabawiam się jakiejś kontuzji. Nawet prowadzenie roweru sprawia że kuleje. Boli przy kolanie jakiś przyczep mięśnia.

Wiele godzin trwa zanim dotrzemy do kempingu. Niestety miejsc już dla nas nie ma a namiotu rozstawić nie pozwalają – są tylko pokoje. Pan w recepcji odsyła nas do „domku kanadyjskiego” tam mają mieć 3 wolne pokoje jeszcze – tyle udało mu się, na moją prośbę ustalić telefonicznie.
Hotel a10 jest białym domem w dośc ekskluzywnym stylu. Recepcja ładna wszędzie czysto i białe pościele w pokojach. Ba nawet białe ręczniki nam dali. Kupujemy nocleg w 2 pokojach jednoosbowych. Nie da się kupić jednego dla dwojga bo i tak cena ta sama. Jeden więc pokoik przeznaczamy na magazyn sakw i śmierdzących rzeczy zakiśniętych z wilgoci, drugi zaś na spanie, gotowanie i jedzenie.

Prysznic biorę chyba z godzinę. Bossko! Śpimy w białej pościeli, ale w głowie odliczam minuty i godziny kiedy już będzie odlot samolotu.

Następnego dnia po wyrejestrowaniu się z hotelu ruszamy do sklepu. Nie ma nigdzie nic otwartego bo niedziela, ale w koncu o 12 otwierają „netto”, toteż atakuje sklep w nadziei na jakiś prowiant do koczowania na lotnisku i kartony. O dziwo nie ma kartonów i worków na śmieci ani nie ma nawet taśmy klejącej. Worki wyszły, a kartonów nie ma. Po negocjacjach z jakimś człowiekiem z obsługi dostaje 50 sztukową, prawie pięciokilogramową belę worków przemysłowych czarnych, dużych, na śmieci. Oczywiście „dostaje” znaczy – idź pan do kasy i zapłać. Na stacji nieopodal kupujemy taśmę klejącą i wracając na lotnisko atakujemy kila miejsc gdzie mogą być kartony.
Etap ostatni to składanie rowerów i koczowanie na lotnisku.

SKłądanie rowerów ułatwia nam przemiła dziewczyna z kiosku z jedzeniem, przy uprzejmości której dostajemy kilkanaście kartonów z magazynu. Pan Polak sprzątający na lotnisku także nas rozpoznaje i od razu atakuje nas z pomocą dając kolejne kartony. Super! Możemy kleić. Przez 2h kleimy rowery kartonami, folią i robimy takiego składaka na transport. O niemiłym zachowaniu Włochów już wam pisałem. Mieli 3 kartony i nie dali nam a potem oddali komuś innemu.

Siedzimy, czekamy drzemiemy i czas wolno mija. O 2 w nocy poznajmy byłego pracownika MSZ z polski. Niezły cwaniak z niego ale rozmowa z nim i jego bujne opowieści, kogo on nie widział i kogo nie woził w korpusie dyplomatycznym, sprawiają, że czas biegnie szybciej. Jego historia jako MSZ-owca zakończyła się , po tym jak w jakimś barze dał w zęby kolesiowi co to się coś tam do niego stawiał. Wesołą postać towarzyszy nam do końca pobytu na Lotnisku!

Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 12:21 »
Epilog.

O Tobie pieśni śpiewa cały morski świat
Marząc o tym, by Cię zdobyć i mieć.
Ja pragnę tylko byś zechciała dla mnie grać
Piękną pannę zakochaną na śmierć!

Więc cudna Pani Północy, dziś Ci odmawiam daniny:
Tobie, przepięknej i groźnej składam swoje oświadczyny.
Biały jak welon cumulus słońce ozdobi swą nitką
Ja zakochany do bólu,[…] żegnam Ciebie Islandio...

Podsumiwanie wyjazdu tak różnorodnego jak ten, jest bardzo trudne. Wiekszość wniosków musicie sami wyciągnąć z opisu jaki wam przedstawiłem. Postaram się jednak po krótce coś tam podsumować, aby powstała pewna kwintesencja tego co możecie spotkać na wyspie.
Pogoda.
Zmienna i niestabilna, piękna i beznadziejna zarazem . Jeśli uważasz, że jest dobrze to wiedz, że może być źle. Myślisz, że jest fatalnie – uważaj bo jeszcze cię zaskoczy wyspa gorszymi warunkami.
Nie ma co się nastawiać na tygodnie słoneczne i dni z wiatrem. Jeśli pokonuje się duże obszary wyspy to zmienność meteorologiczną potęguje jeszcze przemieszczany przez nas dystans.

Przyroda.
Jestem zachwycony tym co widziałem, tym co przeżyłem. Trzeba jednak się dobrze nastawić do tego, co was czeka. Jeśli do tej pory podróżowaliście tylko po dobrze i gęsto zaludnionej Europie to Islandia będzie dla was pustynią. Potrafią trafiać się odcinki po kilkadziesiąt kilometrów bez osad ludzkich i płaskie obszary pokryte lawami, czy żwirem. Roślinnośc nie jest tak uboga jak sądzilem. Islandczycy zasądzają już drzewa i postępuje pewnego rodzaju „ucywilizowywanie przyrodnicze”. Jednak minie jeszcze kilka stuleci zanim przyroda zacznie przypominać w zielonycy dolinach nasze lasy i zagajniki.

Kempingi i Hotele.
My podczas wyprawy, mimo wcześniejszych zapewnień, że będziemy spać na dziko, nocowaliśmy w hotelach i kempingach. Ceny są bardzo różne. Trzeba dokładnie wypytywać o wszystko co i za ile. Warto dopytywać, zwłaszcza w droższych noclegach o śniadania. Bo czasem dopłata niewielka a naprawdę dwie osoby mogą się najeść. Niech was nie zdziwi różnorodność cenowa. Za spanie na podłodze w jakimś domku możecie zapłacić tyle samo co za pokój w innej cześci wyspy.
Same kempingi na namiot są dość tanie. To znaczy nie powalają cenami. Najwięcej to chyba 2500kr za 2 osoby zapłaciliśmy i to w dużym mieście. Czemu warto kampingować? Najczęściej jest ciepła woda, budynek kuchenny z ogrzewaniem i można skorzystać z kuchni, garnków i wody. Po ulewnych deszczach czy podczas gdy za oknem pogoda wyzywa się na przyrodzie, my możemy spokojnie zjeść śniadanie.
Kepingi jakie sobie obieraliśmy były także, doskonałym motywatorem do jazdy. Mielismy cel aby dotrzeć do kempingu i czasem gdyby nie ten cel własnie, nie wiem czy byśmy byli w stanie pokonać takie odległości w tak trudnych warunkach.
Pod namiotem spaliśmy w sumie 11 razy z czego 4 razy na dziko i 7 razy na kempingu. W pokojach/domkach/hotelach w sumie nocowaliśmy 5 razy.

Turystyka
Na wyspie jest cała masa turystów w okresie od lipca, wlewa się wielka fala ludzi, którzy przyjeżdżaja na urlopy. Widać jak na dłoni jak wielkie korowody pudełek kamerowych, terenowej z przyczepkami, wala drogami do centrum Islandii.
W moim odczuciu wyspa jest prze-turystyczniona. Ilośc turystów jest ogromna. Na mniejszych drogach nie czuć tego tak, ale wszystkie główne atrakcje Islandii to jeden wielki bazar. To nieco mnie raziło, bo liczyłem że dzikość wyspy pozostanie nienaruszona. Widać jednak gołym okiem, że to strasznie duży biznes i że z roku na rok turystyka jest coraz większa.
Jesteś na środku pustkowia, ledwo trzymasz się na nogach? Mija się 30 aut i żaden nawet nie zatrzyma się spytać czy masz wodę do picia. Jeśli sam nie zatrzymasz samochodu to pewnie, nawet jak położysz się w rowie, nikt się nie zainteresuje. Nastawić się trzeba na to i dobrze przygotowywać zapasy wody i jedzenia na długie odcinki. Na przejazdowe lub jak kto woli tranzytowe okresy jazdy rowerem warto mieć coś słodkiego, czy nawet chleb tostowy. Gotowanie na odsłoniętej przestrzeni, choćby nie wiem jak dobrze osłonić kuchenkę, przyprawi was bardziej o szczekanie zębami niż ogrzeje i wzmocni.
Czasem lepiej zapchać się ciastkami i chlebem i dotrwać te 30km do jakiejś osady ludzkiej czy domku opuszczonego i tam ugotować, niż wystawiac majdan do gotowania na środku pustkowia.

Wyspa jest malownicza i piekna, jednak jest jak ocean. Nie wiesz nigdy co kryje się za kolejną falą, nie wiesz co przyniesie kolejna godzina, doba czy kilometr jazdy. Zmienność pogody, wiatru i temperatury naprawdę potrafi zaskoczyć. W 30 minut z 23 stopni bez kłopotu robi się deszcz i 12 stopni a przez kolejne dwadzieścia minut spadnie do 6 nawet.

Ceny:

Podam kilka wybiórczych przykładów produktów jakie kupowaliśmy:
Smjor (masło) 500g – 331kr
Pepsi max 2l – 198kr (bonus)
Pepsi max 2l – 229kr (netto)
Pepsi max 2l – 399kr (n1 stacja benzynowa)
Cookies (cos a`la pieguski)150g – 169kr
Prince polo mini – 398 (n1)
Czekolada pipp – 350kr
Spagetti makaron – 298kr
Kawa – 350kr (ciepła na kempingu z dolewką)
Herbata – 350kr
Zupa – 1500kr
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 13:38 »
super relacja! Jakąś większą galerię dołączysz?
Poza tym czytając opis to sobie pomyślałem, że niezłego kalibru, nawet z "grubej rury" ta Wasz podróż poślubna. (dobrze kojarzę, że to podróż poślubna?). Niejedna partnerka by chyba uciekła albo przeklinała taki wyjazd. Ale Wy twardziele i to mi się też podoba.
W każdym razie jak w każdej podróży poznajecie się coraz lepiej. Życzę Najlepszego i czekam na galerię.

pozdrawiam

Offline Kobieta Marta

  • Wiadomości: 2744
  • Miasto: Edynburg/Lodz
  • Na forum od: 18.09.2008
    • Historie z rowerem w tle
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 13:41 »
Przedslubna ;)
Moze to taka proba przedmalzenska  ;D
The bicycle is just as good company as most husbands and when it gets old and shabby a woman can dispose of it and get a new one without shocking entire community.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 14:02 »
Mam nadzieje, że dotrwaliście do końca opisu i że okazał się zjadliwy. Nie mogę pow wyprawie nie napisać nic. Tyle w głowie siedzi, że muszę to gdzieś wylać z siebie, abym czul się spełniony.

galeria


Tak  - zgadza się, jest to podróż przedślubna. My jesteśmy oryginalni:) Po ślubie coś jeszcze sobie wymyślimy - możecie być pewni!
« Ostatnia zmiana: 18 Lip 2013, 17:04 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 15:02 »
Dodam teraz kilka linków do relacji jakie nagrałem spontanicznie na wyspie. Weźcie poprawkę na moje zmęczenie i traktujcie te Video z przymrużeniem oka. Relacje nie są po kolei bo coś aparat dziwnie je poustawiał. nie ważna jednak chronologia a komediowość niektórych video-postów;)

relacja nr 1

relacja nr 2

relacja nr 3


[post w trakcie edycji - dodawać będę kolejne linki do filmów]
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 17:26 »
Cześć pierwsza filmiku o naszej wyprawie:

FILM
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna pff

  • Wiadomości: 396
  • Miasto:
  • Na forum od: 10.01.2013
Odp: Islandia 2013
« 17 Lip 2013, 21:08 »
Witam na forum. To mój pierwszy post i od razu muszę się wdać w polemikę, ale mam silne uzasadnienie. Byliśmy w czerwcu na wyspie i mamy zupełnie inne odczucia.
1. Zdjęcia są podkolorowane, widziałem niektóre z miejsc i to przy słonecznej pogodzie, ale wyglądały inaczej. Nieco umiaru w obróbce, islandzkie barwy są po prostu mniej nasycone i zieleni tropików się tam nie znajdzie.
2. Zdecydowanie odradzam pętlę jedynką, a jeśli ktoś się na to decyduje i to na dodatek w lipcu-sierpniu, niech nie dziwi się najazdowi turystów i częstym opadom. Można wybrać inny rejon, inny termin.
3. Stosunek do innych turystów miałem obojętno-pozytywny, a nie roszczeniowo-negatywny. Wszak byliśmy tam wszyscy w celach turystycznych. Rowerowy turysta musi być samowystarczalny, a nie narzekać że samochody nie dają wody, w sklepach brak kartonów czy butli z gazem.
4. Dobro powraca do ciebie. Na kempingu właściciel gdy nas ponownie zobaczył, dał nam zniżkę na namiot z 1800 na 1500 ISK. Zadowoleni zrobiliśmy sobie z nim zdjęcia, po czym niespodziewanie wręczył nam kluczyki do domku za 13.000, życząc wygrzania się przed interiorem.

Podsumowując: ludzie nie tacy źli, turystów można przeboleć bo sami nimi jesteśmy, pogoda owszem zmienna, ale dokładna analiza przed wyjazdem oraz w trakcie wyprawy danych meteo naprawdę pomaga.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum