Autor Wątek: BiH i Czarnogóra 2013  (Przeczytany 1041 razy)

Offline Mężczyzna kriestof

  • Wiadomości: 74
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 22.07.2012
BiH i Czarnogóra 2013
« 19 Lip 2013, 22:05 »
Wklejam link do mojego spojrzenia na BiH i Czarnogórę na rowerze.(Mam nadzieję, że dobry dział)
Byłem tam w czerwcu i lipcu tego roku.(ledwo wróciłem)

Zrobiłem go w języku angielskim, żeby był on zrozumiały również dla osób, które poznałem na wyjeździe.

Nie ma tam za dużo personalnych historii, starałem się tam umieścić informację dla osób, które wybierają się w tamten region na rowerze.

Zachęcam do czytania i komentowania!

https://sites.google.com/site/toursspecification/bosnia-and-herzegovina-montenegro

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: BiH i Czarnogóra 2013
« 24 Lip 2013, 15:57 »
Nie mogłeś tego jednak połączyć? Oprócz przewodnikowych opisów dodać coś subiektywnego? Opisy bardzo przejrzyste, choć momentami zbyt lakoniczne i zdjęcia ładne, ale emocji malutko :)
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Odp: BiH i Czarnogóra 2013
« 25 Lip 2013, 09:30 »
wydawało mi się, że na forum pisze się po polsku. Relacja jest widać ważniejsza dla poznanych osób niż dla osób z forum. Nie wszyscy muszą znać angielski, mogą znać francuski i inne języki. Ja odbieram to tak, że osoby poznane na wyjeździe są ważniejsze niż te na forum. Więc ignoruję. Co innego jak pisze obcokrajowiec, to zrozumiałe.

Offline Mężczyzna kriestof

  • Wiadomości: 74
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 22.07.2012
Odp: BiH i Czarnogóra 2013
« 25 Lip 2013, 21:21 »
wydawało mi się, że na forum pisze się po polsku. Relacja jest widać ważniejsza dla poznanych osób niż dla osób z forum. Nie wszyscy muszą znać angielski, mogą znać francuski i inne języki. Ja odbieram to tak, że osoby poznane na wyjeździe są ważniejsze niż te na forum. Więc ignoruję. Co innego jak pisze obcokrajowiec, to zrozumiałe.

Masz w 100% rację. Na forum piszę się po polsku, nie napisałem tutaj ani słowa po angielsku.
Ponadto jak najbardziej ważniejsze są dla mnie osoby, z którymi nawiązałem relację na wyjeździe. Ludzie, których tam poznałem w większym stopniu tworzyli ten wyjazd. Nie podeślę im linku z tekstem po polsku. Co więcej jest większa szansa, że Polak zrozumie tekst po angielsku niż na odwrót.

A jeśli ktoś nie zna angielskiego i bardzo go interesuje mój tekst z chęcią indywidualnie opowiem wszystko i jeszcze więcej.

Nie mogłeś tego jednak połączyć? Oprócz przewodnikowych opisów dodać coś subiektywnego? Opisy bardzo przejrzyste, choć momentami zbyt lakoniczne i zdjęcia ładne, ale emocji malutko :)

Jeśli chodzi o opisy chodziło mi o danie nutki inspiracji gdzie tam warto pojechać i co zobaczyć. Nie chciałem specjalnie się tam rozwodzić - zawsze można do mnie napisać maila w konkretnych sprawach. :)

Hmm, własne historie... ciężko mi jest to opisać tak, żeby przekazać to co na prawdę się wydarzyło i co czułem. :) To trochę nie w moim stylu.

Powiedzmy, że sprzedam na dobry początek jedną historię:

4. dnia wyjazdu zdarzyło mi się jechać późnym popołudniem przez trochę dziksze tereny. Po jeździe po północy BiH, gdzie jeszcze coś jest wjazd w góry w mniejsze ścieżki na południe od linii Doboj-Tuzla było małym zaskoczeniem. 'Jak to jest możliwe, że nic tu nie ma, a samochód jeździ co 20-30 minut?!' Co parę kilometrów tylko domek lub dwa i cały czas widok tylko na zalesione góry. Do wszystkiego omal by mi nie wpadł pies pod koła, bo wyskoczył z krzaków. Zaczęło się robić późno, a ja dalej w środku lasu. W końcu dojechałem do jakiejś wsi, która nota bene nazywała się Mała Wieś(tłumaczenie), nawet nie mając świadomości gdzie jestem.

No więc próbuję się dowiedzieć od lokalnych jakiś informacji, liczę na nocleg, bo po zmroku ciężko czegoś szukać, a domów jak na lekarstwo. Udało mi się spostrzec jakiegoś starszego człowieka na drodze, ale co ciekawe po tym jak mu zadałem pytanie sobie poszedł. Wraca po 15 minutach, ale dalej nie jest zbyt chętny do rozmowy zamiast tego pyta 'tchresni?' i wdrapuje się na drabine żeby zacząć zbierać czereśnie, nie reaguje na moje pytania. Siedzą obok jakieś 2 babki, ale jedyne informacje jakie je interesowały to ile mam lat i czy mam żonę. Poza tym ciężko się w ogóle z nimi dogadać, choćby z powodu fatalnego stanu uzębienia. Na koniec przychodzi jakiś koleś, który wygląda na w miarę ogarniętego. Do czasu...

Oferuje mi nocleg, ja się zgadzam w szczególności że człowiek jest miły i cokolwiek da się z nim porozumieć. Tak więc idziemy do jego domu, jak się okazuje jest on oddalony o 1 km. Wyglądało to mniej więcej tak - ja idę z obładowanym rowerem, on za mną chwiejnym krokiem z butelką rakiji w ręce. Droga to trochę jak przedzieranie się przez busz - widać tylko jej lekki ślad. Ponadto z lewej strony ścieżki miny, z prawej strony ścieżki miny i gdzieś w oddali przed nami też widzę tabliczkę ze znakiem mine. 'Czy on na pewno się nie kopnie po pijaku co do tego jak mamy iść?' :P

No więc doszliśmy - tutaj zaczynają się prawdziwe cuda! Powoli zaczynam zdejmować sakwy. Ale patrzę, że on coś macha rękoma i to pokazuje na moje sakwy to mówi fridżider, to coś zaczyna gadać o rowerze. Przez dobre 20 minut nie mogę zrozumieć o co mu chodzi. W końcu pokazuje na swój dom i mówi 'smerdzi'. Więc wszystko jasne, doszedł do wniosku, że u niego w domu śmierdzi, więc włoży moje sakwy do zamrażarki. :D Grzecznie mu podziękowałem,

Potem jak u każdego porządnego gospodarza na wsi doszło do zaganiania prosiaków do obory na wieczór. Z tym, że mój gospodarz miał sprytnego prosiaka, który przed nim uciekał. Nic nie dało chowanie się gospodarza przed prosiakiem za drzewami. Wybiegł za nim nawet daleko na pole, zastanawiałem się czy przez przypadek nie dobiegnie do min. Nawet ja zostałem zaangażowany w pościg! No i dzięki mojej heroicznej pomocy złapaliśmy bydlaka.

Pomyślałem, że warto by się było umyć na wieczór - o łazience nie marzyłem, ale choćby jakieś ujście bieżącej wody by było dobre. Okazało się, że i to za dużo. Miał on tylko bajorko obok domu, w którym kumkały żaby. Poszliśmy więc razem do tego bajorka. Gospodarz myje brudne, czarne od ziemi ręce w wodzie. Potem płucze sobie spoconą twarz. Na koniec zagarnia tę całą brudną wodę ponownie do rąk i mówi coś w stylu 'tym można i się myć i to pić' i bierze parę głębokich łyków. :)

Chciałbym przy tym zaznaczyć, że był niezwykle miły. Chciał mi pożyczyć szampon, ba nawet oddać swoją chłopską koszulkę! Musiałem się bardzo długo opierać. Ugotował nawet jakiś chleb, robił zupę...

Następnie przyszła czas na pogadanki. Tak więc chciał mi wręczyć jakąś kartę telefoniczną, z którą miałem coś zrobić we wsi za 10 km w kościele. Opowiadał mi o tym jak jest półgłuchy(z tego zresztą powodu od godziny leciało bośniackie radio na cały regulator tak, że nie mogłem usłyszeć własnych myśli). Mówił coś o Tito, coś o Chaucescu, o tym że jest już za stary, żeby przenieść się do miasta. Opowiadał pewnie jeszcze o miliardzie innych rzeczy, których nie rozumiałem. A no i w międzyczasie wyciągnął z pamiętnej chłodni mięcho, które po rozmrożeniu wcinał na surowo.

Przyszło i do jedzenia, ale po tym wszystkim i po obrazie samego mieszkania(którego stan jak to w niektórych miejscach na wsi, gdzie nie doszła jeszcze cywilizacja nie był najlepszy) przeszedł mi apetyt. Tak więc przez dobrą godzinę siedziałem na fotelu udając, że piję rakiję i kawę i że jem jego zupę przytakując grzecznie głową na wszystko co on powiedział.

W końcu postanowiłem zmienić taktykę, będę udawał że zasypiam i po 15 minutach sobie czmychnę do spania. Akcja udała się bezbłędnie. Z wyjątkiem, że gospodarz gadał sam do siebie w nocy, co mnie speszyło na tyle, że sprawdziłem czy na pewno nie ma tam 2. osoby.

Następnego dnia o 5 podjąłem 'akcja ewakuacja'. Spakowałem się w ekspresowym tempie, gospodarz obudził się w ostatniej chwili i dziękując mu za gościnę uciekałem dalej bez śniadania.

Offline Mężczyzna tomzoo

  • Wiadomości: 1747
  • Miasto: Poznań / Niepruszewo
  • Na forum od: 19.08.2009
    • Moje zdjęcia
Odp: BiH i Czarnogóra 2013
« 27 Lip 2013, 08:31 »
Noooo... Teraz to da się czytać :-)
Jakbyś wplótł jeszcze z pięć podobnych przygód w swój tekst, to byłaby to jedna z ciekawszych relacji na forum. Od opisywania zabytków to są przewodniki, a od dzielenia się takimi przygodami - właśni forum!

Jeżdżę szlakami, gdy mi z nimi po drodze...
Zdjęcia z moich wyjazdów i nie tylko    Trochę słowa pisanego

Offline Mężczyzna kriestof

  • Wiadomości: 74
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 22.07.2012
Odp: BiH i Czarnogóra 2013
« 28 Lip 2013, 19:36 »
No to umówmy się, że co jakiś czas postaram się jakąś historię tutaj dodać.

Tylko muszę sobie przypomnieć co można by opisać.


O przypomniała mi się...

To z okolic Trbuku. Też tam szukałem noclegu. Jeśli chodzi o szukanie noclegu taktykę mam standardową - wszystko co wygląda nie za bogato, nie za biednie i nie budzi podejrzeń warte jest sprawdzenia. Najlepiej jeszcze jak są starsi gospodarze przed domem i popijają kawkę. Tak więc przejechałem tam prawie całą wieś nie zatrzymując się nigdzie - nic mi się dostatecznie nie podobało. Wreszcie dotarłem do idealnego domku - klasa średnia + starsza pani przed domem. Pytam ją czy gdzieś tu można rozbić namiot. Ona mi na to, że 3 domki stąd jest agroturystyka. Gęba mi opadła - środek lasu, parę domków na krzyż we wsi która nie wygląda jakoś specjalnie i biznes turystyczny?  No ale dobra, podziękowałem babce, skoro mnie nie chce to nie. Pomyślałem, że wrócę się kawałek i popytam gdzie indziej.

I tak dojechałem do całkiem sporego domku, ale patrzę że ludzie jakoś super bogato nie wyglądają. Sporo ich, ale kto wie... No więc idę zagadać do babki, która jest przy ogrodzeniu i pytam czy można tutaj gdzieś spać. Ona na to, że spoko nie ma sprawy i woła po swojego męża. Przychodzi mąż, rozmawiamy chwilę i co się okazuję?  Trafiłem do wspomnianej wcześniej agroturystyki. :) W przeliczeniu 30PLN za noc. To był mój 3 nocleg wyjazdu i nie specjalnie mi się święciło wydawanie takiej kasy na spanie. Już miałem mu podziękować, ale sobie pomyślałem...

Co mi tam szkodzi. :) Jakby mi się go udało namówić, żeby mnie przenocował za darmo albo za jakieś grosze to już będę kimś. :D Strasznie się tym podekscytowałem, na tyle że zacząłem strasznie szybko mówić(chciałem go przekonać, żeby gdzieś dał mi rozbić namiot) i nieporadnie gestykulować(pamiętajcie, że rozmawialiśmy w 2 różnych językach).

Tutaj wydarzyła się chwila, której nie zapomnę do końca życia. Koleś ogarnął, że lekko się speszyłem tym, że nie potrafię wytłumaczyć o co mi chodzi. No więc nastała niezręczna chwila ciszy, w czasie której mój rozmówca wziął głębokiego bucha z papierosa, wypuścił powietrze i mówi 'polaaako' co znaczy powoli. To tyle jeśli chodzi o Bośnię. :)

Potem doszło do dziwnej rzeczy, mianowicie jak wreszcie zrozumiał o co mi chodzi poprosił mnie o paszport i zaczął sprawdzać czy mam stempelek z granicy BiH. 'Stary jugosławiański policjant' :) - to mi tylko przeszło przez myśl. Koleś generalnie sprawiał wrażenie zamkniętego w sobie gbura, to sprawiało, że tym bardziej warto go było przekonać do mojego pomysłu.

No więc wreszcie doszliśmy do porozumienia. Namiotu nie było gdzie rozbić, bo teren zbyt górzysty. Natomiast mogłem sobie spać spokojnie pod winogronami. Oczywiście paszporcik został na noc u niego obowiązkowo. :)

Pomyślałem, że trzeba go rozruszać trochę... albo przynajmniej spróbować cokolwiek. Tak tylko, żeby sprawdzić czy mam do czynienia z prawdziwym gburem. No więc jak zawsze na start dobry pomysł to było danie wyprawowej pocztówki. Trochę podziałało, na tyle, że udało mi się z nim wymienić parę zdań i coś powiedzieć o mojej podróży. Mało tego po paru minutach wrócił i powiedział, że mogę spać pod altanką przy domku(takim agroturystycznym). Rzecz jasna do środka mnie nie wspóścił - to jest jego biznes, ale to był ładny gest. Okazało się jednak, że to nie był koniec. Zaproponował mi rakiję i kawę. Co ciekawe zwykle ludzie pili ją ze mną, oni natomiast tylko mi ją przynieśli i sobie poszli. Od jego żony potem dostałem jeszcze ser, udało mi się chwilę nawet pogadać. A jak pokazałem, że schodzi mi skóra na rękach to dostałem domowej roboty olejek.

Dlaczego o tym piszę? Pierwszy raz w życiu doświadczyłem takich dwóznaczoności ze strony mojego gospodarza. Z jednej strony sprawdzanie paszportów, dystans i twarz pokerowa, na której tylko raz widziałem uśmiech(wtedy jak powiedziałem że mi smakuje rakija). Z drugiej strony na tyle na ile mógł znakomity gospodarz, który chciał mnie jak najlepiej ugościć. No i przede wszystkim udało mi się go przekonać! Tak na marginesie nie zapłaciłem mu ani złotówki, a pewnie traktował mnie lepiej niż połowę ludzi, którzy mu płacili. Aż mi się głupio zrobiło, w końcu to ja wyszedłem na gbura i skąpca. :)

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum